piątek, 28 sierpnia 2009

RIDERS ON THE STORM - UNOSZENI BURZĄ.Seria relacji dla Nadajemy TV - Artura Kozłowskiego, nurkującego w jaskiniach Irlandii i UK. cz.III

Ten największy ponor ( termin określający miejsce wpływu wód powierzchniowych pod ziemię) w Irlandii nie cieszył się dobrą opinią: w latch 90-tych płetwonurek policyjny został opuszczony w dół na linie asekuracyjnej w poszukiwaniu narzędzia zbrodni dokonanej w pobliskim Castletown. Po dotarciu na -15m niespodziewanie sytuacja stała się krytyczna – zwężenie głównego tunelu spowodowało nagłe przyspieszenie nurtu wody, który zaczął wciągać płetwonurka w głąb jaskini. Nerwowe szarpnięcia liny sygnalizowały problem jednak dopiero po dramatycznych zmaganiach z oporem znikającej gwałtownie pod ziemią rzeki udało się jego towarzyszom wyciągnąć przerażonego policjanta na powierzchnię. Po tym incydencie nikt się specjalnie nie kwapił do powtórnego zbadania jaskini, jednak dla mnie zawsze było jasne, że każdy kto poważnie myślał o trawersie z Polldeelin, prędzej czy później musiał się zmierzyć z Polltoophill. Brak danych na temat pory roku i ówczesnego stanu wód pozwolił mi przypuszczać, że policyjne nurkowanie niekoniecznie było zaplanowane i mogło wynikać raczej z potrzeby śledztwa, bez uwzględnienia panujących warunków pogodowych. Były to oczywiście jedynie spekulacje, ale istniał tylko jeden sposób żeby to sprawdzić. Odczekawszy dwa tygodnie bez deszczu przygotowałem kołowrotek z 80m liny o grubości 8mm i dodatkowo asekurowany przez jednego z irlandzkich płetwonurków, Brendana O’Briana zanurzyłem się w Polltoophill. Tworzący się na powierzchni wir wyglądał złowieszczo posuwałem się więc z dużą ostrożnością. Już pod wodą masywny lej wypełniony kilkumetrowymi pniami martwych drzew schodził do głębokości -16m. Tak jak podejrzewałem, dzięki suchej pogodzie i relatywnie niskim stanom wód prąd rzeki był niewielki. Powróciłem do powierzchni, zamocowałem 8mm poręczówkę tuż pod nawisem klifu i powoli zacząłem schodzić w dół wzdłuż stromego podwodnego rumowiska głazów i pni drzew. Na -15m zauważyłem nad sobą sufit jaskini, który towarzyszył mi przez kilka kolejnych metrów zanim jaskinia nie otworzyła się w większy, trudny do oszacowania w metrowej widoczności korytarz. Przy dużych opadach owa niska sekcja jaskini musiała powodować silny prąd, i prawdopodobnie właśnie to przydarzyło się niefortunnemu płetwonurkowi policyjnemu. Tamtego dnia odkryliśmy łącznie 100m jaskini docierając do głębokości -40m. W ciągu następnych tygodni posuwaliśmy się małymi krokami, dodając nie więcej niż 50m nowej poręczówki podczas każdego nurkowania. Głębokość wzrosła do -47m. Jeśli miałbym jednym słowem opisać nasze odczucia z tamtego okresu to musiała by to być dezorientacja. Gigantyczny tunel o szerokości dochodzącej do 20m w innych warunkach wzbudzałby prawdopodobnie nasz zachwyt lecz nie w sytuacji gdy widoczność rzadko przekraczała jeden metr a nieregularne, trudne do podążania ściany zmuszały do poręczowania z dala od nich, z podłożem jako jedynym stałym punktem odniesienia. W końcu stało się nieuniknione: około 350m od wejścia, pochłonięty ciągłym sprawdzaniem azymutu i tropieniem najmniejszych oznak nurtu, dosłownie wpadłem na znajomo wyglądającą poręczówkę. Przez krótki, słodki moment naiwnie pomyślałem, że właśnie wpiąłem się w linę z Polldeelin finalizując tym samym projekt... była to jednak oczywiście jedynie pętla do mojej własnej poręczówki z Polltoophill, niwecząca tym samym ostatnie dwa tygodnie wysiłków. Nazwałem ją Oślim Trawersem, na cześć stada osłów pasących się na łące w pobliżu Polltoophill oraz jednego z twinsetem na plecach. Byłem tak rozgoryczony, że bez większego żalu przywitałem nadejście ulewnych wczesno-jesiennych deszczy i definitywny koniec sezonu w Gort.
CDN...

cytat z...

http://ekstra.sport.pl/ekstra/1,151825,19971902,amazonski-triatlon.html?disableRedirects=true - Cały czas płynąłem za Marcinem na wynajęte...